piątek, 3 lutego 2012

Nie wiem jak to nazwać...

               Witajcie. 
           Nie było mnie tu prawie miesiąc... A właściwie byłam, ale nie dawałam Wam o tym znać. Spowodowane to było absolutnym brakiem ochoty na pisanie... Szczerze mówiąc mój brak motywacji sięgnął zenitu i chyba zmienię formę tego bloga... Będę zamieszczać krótkie wpisy, dosłownie po kilka zdań, w taki sposób, by dawały do myślenia - zarówno mnie jak i Wam. Jeżeli jakaś myśl Wam się spodoba i rozwiniecie temat, wchodząc ze mną w dyskusję, to może spłynie na mnie dar inspiracji i powróci dawna chęć do pisania i dzielenia się z ludźmi tym co w mojej głowie jest...
      Nie mam siły pisać, mówić, krzyczeć, płakać... Jedyne co dziś dodaje mi energii to taniec. Dzisiaj
zrozumiałam, że jest to moja prawdziwa pasja. Ta ucieczka od rzeczywistości przestała być tylko pustym słowem. Ona naprawdę jest i pomaga przetrwać. Dzisiaj uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz... Kiedy się śmiejemy to skanduje za nami cały świat, ale kiedy cierpimy - zostajemy zupełnie sami. Z jednej strony to dobrze, bo możemy wszystko przemyśleć, przeanalizować... Porządnie się wypłakać i ruszać dalej do przodu. Jednak strasznie smutne jest to, że posiadając blisko 500 znajomych na facebook'u, w momencie, w którym piszemy, że jest to jeden z gorszych dni w naszym życiu, nikt się nie zainteresuje... A kiedy my jesteśmy potrzebni, wszyscy próbują nazywać się naszymi przyjaciółmi. Smutne to jak cholera, ale jakie prawdziwe...
            Dobra dość tego rozpaczania! Jest piątek wieczór, pewnie większość z Was na imprezach siedzi także trzeba się cieszyć, a nie smucić :) Jedno na koniec - rozwijajcie swoje pasje, bo dzięki nim naprawdę łatwiej jest żyć i wszystko nabiera sensu ! ;)

            Piszcie do mnie. W każdej sprawie ;) Z tego co zauważyłam z cudzymi problemami radzę sobie o niebo lepiej niż ze swoimi ;)

Buziaki,
K.