wtorek, 3 lipca 2012

Na papierze wszystkie plany są jednakowo dobre, jednak rzeczywistość (...) rozwiewa papiery i drze plany na strzępy.

        Usiadłam na łóżku w ulubionej pozycji, podkuliłam nogi, oparłam się o ścianę i zaczęłam się zastanawiać... Moje myśli wybiegały daleko naprzód i malowały wymarzoną przeze mnie przyszłość...
        Siedziałam w swoim domowym gabineciku przy komputrze i zbierałam materiały do napisania kolejnego felietonu do bardzo poczytnego pisma, a obok mnie leżała świeżo wydana powieść pióra Katarzyny Adamskiej. Wróciłam przed chwilą z próby do najnowszej komedii wystawianej w jednym z warszawskich teatrów... Mój mąż z synkiem wrócą niedługo do domu, dlatego muszę jak najszybciej skończyć moje zadanie, bo później będę chciała z nimi pobyć... 

Sielanka, utopia, raj. 
        
        W stanie głębokiego rozmarzenia, wzięłam do ręki kartkę leżącą tuż obok mnie i bez większego zastanowienia zaczęłam czytać...
I tak oto spadłam z łomotem na ziemię, a obłoki, pośród których przed chwilą tak fantastycznie bujałam, zamieniły się w potężne gradowe chmury.
Moją lekturą okazał się esej mojej koleżanki po fachu, której talent jest obiektem mojego ogromnego podziwu i jednocześnie (niestety!!!) zazdrości... Dziewczyna pisze po prostu genialnie (lekkość pióra godna mistrza), co oczywiście jest doceniane przez czytelników oraz jurorów najróżniejszych konkursów literackich, a w dodatku cechuje ją niezwykła pracowitość. Jestem przekonana, że w przyszłości będę "ją" czytać z zapartym tchem i krew mnie będzie zalewać - dlaczego to nie moje dzieło?!
I w ten sposób moje marzenia zderzają się z rzeczywistością i uświadamiam sobie, że może jednak jestem stworzona do bardziej prozaicznych czynności, a pióro i pergamin należy przekazać tym, którzy rzeczywiście się do tego nadają? Marzyć piękna rzecz, ale co jeżeli wszystkie pragnienia polegną niczym upadłe anioły, a ja zostanę bez porządnego fachu w ręku?
Ale zaraz, halo! Gdzie te wszystkie ideały, które jeszcze wczoraj mi przyświecały? Gdzie wiara w siebie i przekonanie, że chcieć znaczy móc?!
No tak... Wszystko się zgadza, ale w dzisiejszych czasach żeby coś osiągnąć trzeba być nadzwyczajnym w swojej dziedzinie. Trzeba się wybić ponad przeciętną. A co, jeżeli we wszystkim co kocham, wcale się nie wyróżniam? Żyć nadal marzeniami i wierzyć, że i tak się uda, czy ułożyć plan C - wreszcie rozsądny, który zostanie poparty przez rodzinę, ale to jednak nie będzie "to" ? A może po prostu o tym nie myśleć i żyć tym co tu i teraz?
        I tak oto mój rozum i serce toczą walkę o moją przyszłość. Idealistom i marzycielom ciężko się żyje, ale mam nadzieję, że gdzieś na tej ścieżce pojawi się ktoś, kto wskaże mi (satysfakcjonującą!) drogę...
A tymczasem odlatuję na moich skrzydłach do miejsca, w którym wszystkie rozważania się zaczęły, czyli do mojego pokoju, który wymagra gruntownego sprzątania...

Zapraszam do komentowania i propsuję mojego zapomnianego formsika :) 
                                                                           Buziaki,
                                                                           rozmarzona K. :)

"- Dlaczego mam zatem słuchać serca?
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać tego, co myśli o życiu i o świecie."
Paulo Coelho

poniedziałek, 2 lipca 2012

"Każdy absurd ma także swoją logikę..."


         Absurd... Patrząc na ten termin pod względem naukowym, wszystko jest w miarę klarowne. Każdy człowiek dostrzega w życiu coś, co jest dla niego absurdem. Dla mnie na przykład, wręcz nieprawdopodobne jest życie bez pomysłu na swoją przyszłość i na sposób wyrażania "własnego ja". Czy naprawdę można nie mieć planów, marzeń? Czy ludzie po prostu wstydzą się mówić czego pragną, wydaje im się to bezcelowe? Nie wiem, nie rozumiem... W tym momencie przyświecają mi młodzieńcze ideały i chęć sprzeciwienia się całej brzydocie panującej na tej planecie.  Ale spokojnie... Jeszcze kilka lat i ten młodzieńczy bunt odejdzie w niepamięć. Mogę spróbować uciekać od dorosłości, jak Holden z powieści Jeroma Davida Salingera - "Buszujący w zbożu", ale tak jak jemu, nie uda mi się to. Będę musiała w końcu stanąć u progu tego zatracającego ideały świata i pogodzić się z zastaną rzeczywistością. Wracając jednak do Holdena... Jest to postać, która ma odwagę wyrazić swoje głębokie zwątpienie w wartość wszystkiego co wokół niego się znajduje. Dla tego młodego człowieka życie staje się wielkim rozczarowaniem. Dostrzega zło tego świata, moralny brud lub brak wszelkiej moralności, dwulicowość i zakłamanie. Ma świadomość, że jedynie niewinność świata maluchów jest przepełniona dobrem. Holden, pozostający nadal dzieckiem, choć próbuje zasmakować dorosłego życia, dochodzi do smutnego wniosku – wszelkie niewinne zasady, dobre postawy i idee są w świecie dorosłych brutalnie weryfikowane i marginalizowane. Dostrzega upadek kultury, która staje się produktem masowym, a która powinna być symbolem lepszego jutra i nadzieją na zmianę tego, co negatywne. Dla Holdena, tak jak i dla wielu młodych ludzi, życie dorosłych to absurd... Gdzie podziali się ci wszyscy buntownicy, którzy chcieli zmienić świat lub marzyciele, wierzący w to że uda im się podbić serca tłumów? Czy są jeszcze gdzieś dorośli wierni swoim ideałom?
        Według egzystencjalistów pojęcie istnienia jest samo w sobie absurdem. Jak to powiedział Jean Paul Sartre "Absurdem jest żeśmy się zrodzili, absurdem że umrzemy." Początkowo dowiadując się czegoś na temat filozofii egzystencjalnej ogarniał mnie smutek, bowiem rodziło się we mnie uczucie współczucia wobec ludzi, dla których życie to jeden wielki bezsens. Jednak po przeanalizowaniu "Procesu" Franza Kafki zaczęłam zastanawiać się nad tym czy to faktycznie wszystko ma sens. Sytuacja, w którą został wplątany Józef K. jest oczywiście niezwykle absurdalna, ale jakże często przypomina naszą rzeczywistość... To jakiej manipulacji podlegamy na co dzień, wychodzi poza ramy naszego racjonalnego pojmowania świata i przestajemy to dostrzegać. Media robią z naszych mózgów przysłowiową papkę, a my im jeszcze za to płacimy! A władza im za to potulnie dziękuje, bo im ludzie głupsi, tym łatwiej ich omamić. Jakie to wszystko jest absurdalne!
Każdy człowiek dostrzega w życiu coś, co jest dla niego absurdem. Nie wszystko da się wytłumaczyć, pojąć, zrozumieć... Wszyscy żyjemy według swoich własnych poglądów i ideałów i temu podporządkowujemy naszą rzeczywistość. Zamykamy się w ramy swojego własnego racjonalnego myślenia i tkwimy w tym bezpiecznym kąciku, niewychylając się przed szereg. Czy tak jest dobrze? Nie sądzę, ale już przestałam wierzyć, że zmienię świat. Już z tego wyrosłam, niestety... ;) Mimo wszystko wierzę, że ta sytuacja ma jakiś głębszy sens, bowiem idąc śladem słów Karla Krausa: "Każdy absurd ma także swoją logikę"...