piątek, 7 marca 2014

Zaczynam żyć

        "Każdy czasami śni o tym, że spada w dół. Jego ciało staje się bezwładne, nie czuje nóg, nie może wykonać żadnego gestu. Leci w nieokreśloną przestrzeń, pochłania go ciemna otchłań i nie chce wypuścić ze swoich ramion. Każdy czasami o tym śni. Zazwyczaj towarzyszy temu uczucie strachu, nieopisany wewnętrzny ból, który sprawia, że masz ochotę krzyczeć. Tymczasem twój głos rozbija się na drobne cząsteczki i ginie pośród tysiąca innych dźwięków, wbijających się w całą rzeczywistość niczym drobinki potłuczonego szkła. Nikt cię nie słyszy. Czujesz się tak jakbyś przed chwilą wsadził głowę pod wodę, a odgłos, który z siebie wydajesz zostaje stłumiony przez to, co cię otacza. Nikniesz. Wokół ciebie nie ma nikogo. Jesteś w miejscu, w którym nie masz za co chwycić, żeby zatrzymać się, spowolnić tempo wydarzeń, zostać na chwilę tam, gdzie się znajdujesz. Ty po prostu spadasz. Po pewnym czasie przestajesz odczuwać lęk. Przyzwyczajasz się do tego. Kiedy po raz kolejny śni ci się to samo, nie budzisz się z przerażeniem, ale zaczynasz dostrzegać zalety takiego stanu rzeczy. Delektujesz się tym, co przeżywasz. Lecisz, unosisz się. Jak mogłeś wcześniej tego nie zauważyć? Owszem - kierujesz się w dół. Ale co będzie jeżeli spojrzysz na to z innej perspektywy? Może tak naprawdę cały czas biegłeś do góry? Może wszystko zależy od twojego punktu widzenia?

        Każdy czasami śni o tym, że leci. Może zapanować nad swoim ciałem, każdy gest wykonuje ze spokojem i dużą dokładnością. Czuje wszystko, co go otacza. Jest panem swojego losu. Nie zawsze widzi to, co chciałby oglądać. Mimo tego, że znajduje się w miejscach, które przyciągały go od zawsze swoją tajemniczością, teraz odkrywa, że nie do końca rzeczywistość jest zgodna z jego wyobraźnią. Musi się z tym pogodzić. Ma dwa wyjścia: albo będzie nieszczęśliwy, że nie jest tak jak w jego marzeniach albo zadowoli się tym, że sny bywają tak nieprzewidywalne. Wybierając drugą opcję, frunie dalej, patrzy tylko przed siebie, cieszy się, dostrzega rzeczy, których nie zobaczyłby nigdy, gdyby skupił się na zawodzie, którego przed chwilą doświadczył. Słońce ogrzewa jego twarz, a potem nagle pojawia się deszcz. Orzeźwiający, przyjemny deszcz, który znowu wskazuje na zmienność natury. Nagle przed sobą widzi tęczę. Wspaniałą, niepowtarzalną. Ulotną, jak wszystko co piękne. Przez chwilę zastanawia się, czy to nie tylko iluzja. Doskonałość, która go otacza, wydaje mu się na tyle niewyobrażalna, że nagle budzi się i uświadamia sobie, że to był tylko sen.

        Każdy z nas żyje. Codziennie, każdego dnia. Dziś. Wczoraj i jutro - to tylko twoje wyobrażenie. To co wczoraj, nie ma żadnego znaczenia, to już nie powróci, nie zapisze swojej historii na nowo. Pozostanie tylko w twojej pamięci, która z czasem splecie się z wyobraźnią na tyle mocno, że ciężko będzie obie panie od siebie odróżnić. Wczoraj jest tylko twoją imaginacją. Nic nie znaczącą iluzją.

Jutro jest największą zagadką. Jaką masz pewność, że nadejdzie jakieś jutro?
Dziś to czas, pod którym możesz się podpisać. Dziś to twoja teraźniejszość. Ale od dziś zaczyna się także twoja przyszłość. Jeżeli zmarnujesz ten dzień, nie dostaniesz drugiej szansy na wykorzystanie straconego czasu.

Każdy czasami sobie to uświadamia. Mówi sobie: "raz się żyje!", po to żeby za dwie minuty o tym zapomnieć. Bo co będzie jeśli nadejdzie jakieś jutro? Żyjemy w czasach, w których zapominamy o tym, że żyjemy. Wyznaczamy sobie cel i do niego biegniemy, ślepo zapatrzeni w to, co przyniesie nam los. Żyjemy tak jak śnimy. W strachu. Jeżeli nawet przydarzy nam się coś dobrego, wydaje nam się, że na to nie zasługujemy. Zapominamy, że mamy prawo do szczęścia. Czujemy się źle z tym, że uśmiechamy się, kiedy inni są smutni. Myślimy, że też tak powinniśmy. Przejmujemy odpowiedzialność za zło tego świata, podczas gdy ci, którzy je tu sprowadzają, żyją sobie spokojnie i nie przejmują się takimi małymi nietaktami.
Też tak kiedyś żyłam. W strachu przed jutrem, tęsknotą za wczoraj, bez zauważenia dzisiaj. Nie potrafiłam zatrzymać się w miejscu, stanąć i pomyśleć: "Boże, jest pięknie! Dziękuję." Nie czułam wdzięczności. Tylko żałowałam, pytałam dlaczego jest tak strasznie, podczas gdy, do cholery jasnej, było naprawdę cudownie. Szkoda, że musiałam znaleźć się w tym miejscu żeby to zrozumieć. Ale teraz już nie będę żałować. Zostało mi kilka dni na poukładanie wszystkiego, co za sobą zostawiłam. Na zmianę snów, w których spadam, na sny o lataniu. Na zapisanie wszystkich niewypowiedzianych myśli, tak jakby pojawiły się w mojej głowie po raz pierwszy. Na podziękowanie za to, że żyję. Bo dopiero dziś zaczynam naprawdę żyć."

***

Kolejny fragmencik czegoś.
Ostatnio moje wspomnienia i życie składają się z fragmentów, niepoukładanych części, które tworzą jeden wielki chaos - we mnie i na zewnątrz. Mam nadzieję, że kiedyś się poukładają i dobrze na tym wyjdę ;) Tak samo moja twórczość. Głęboko wierzę w to, że pewnego pięknego dnia poskładam wszystko w jedną całość i Do góry nogami świat zacznie istnieć naprawdę i być dostępny dla każdego. Chociaż taka kameralność i intymność, która mu towarzyszy potrafi być bardzo pociągająca.

PS Postaram się, żeby było mnie więcej tu. Tu - nie na facebook'u czy tumblrze, ale własnie tu - gdzie na głowie świat ma swoje miejsce :)

Miłego piąteczku, weekendu i życia Wam życzę :*

+ zapraszam tu gdzie trochę mnie więcej :)

Jeżeli macie jakieś fajne miejsca w internecie, które mogą zainspirować, lub sami tworzycie coś ciekawego, to piszcie do mnie i dzielcie się sobą! Czekam na Was <3

K.