Siedziałam w swoim domowym gabineciku przy komputrze i zbierałam materiały do napisania kolejnego felietonu do bardzo poczytnego pisma, a obok mnie leżała świeżo wydana powieść pióra Katarzyny Adamskiej. Wróciłam przed chwilą z próby do najnowszej komedii wystawianej w jednym z warszawskich teatrów... Mój mąż z synkiem wrócą niedługo do domu, dlatego muszę jak najszybciej skończyć moje zadanie, bo później będę chciała z nimi pobyć...
Sielanka, utopia, raj.
W stanie głębokiego rozmarzenia, wzięłam do ręki kartkę leżącą tuż obok mnie i bez większego zastanowienia zaczęłam czytać...
I tak oto spadłam z łomotem na ziemię, a obłoki, pośród których przed chwilą tak fantastycznie bujałam, zamieniły się w potężne gradowe chmury.
Moją lekturą okazał się esej mojej koleżanki po fachu, której talent jest obiektem mojego ogromnego podziwu i jednocześnie (niestety!!!) zazdrości... Dziewczyna pisze po prostu genialnie (lekkość pióra godna mistrza), co oczywiście jest doceniane przez czytelników oraz jurorów najróżniejszych konkursów literackich, a w dodatku cechuje ją niezwykła pracowitość. Jestem przekonana, że w przyszłości będę "ją" czytać z zapartym tchem i krew mnie będzie zalewać - dlaczego to nie moje dzieło?!
I w ten sposób moje marzenia zderzają się z rzeczywistością i uświadamiam sobie, że może jednak jestem stworzona do bardziej prozaicznych czynności, a pióro i pergamin należy przekazać tym, którzy rzeczywiście się do tego nadają? Marzyć piękna rzecz, ale co jeżeli wszystkie pragnienia polegną niczym upadłe anioły, a ja zostanę bez porządnego fachu w ręku?
Ale zaraz, halo! Gdzie te wszystkie ideały, które jeszcze wczoraj mi przyświecały? Gdzie wiara w siebie i przekonanie, że chcieć znaczy móc?!
No tak... Wszystko się zgadza, ale w dzisiejszych czasach żeby coś osiągnąć trzeba być nadzwyczajnym w swojej dziedzinie. Trzeba się wybić ponad przeciętną. A co, jeżeli we wszystkim co kocham, wcale się nie wyróżniam? Żyć nadal marzeniami i wierzyć, że i tak się uda, czy ułożyć plan C - wreszcie rozsądny, który zostanie poparty przez rodzinę, ale to jednak nie będzie "to" ? A może po prostu o tym nie myśleć i żyć tym co tu i teraz?
I tak oto mój rozum i serce toczą walkę o moją przyszłość. Idealistom i marzycielom ciężko się żyje, ale mam nadzieję, że gdzieś na tej ścieżce pojawi się ktoś, kto wskaże mi (satysfakcjonującą!) drogę...
A tymczasem odlatuję na moich skrzydłach do miejsca, w którym wszystkie rozważania się zaczęły, czyli do mojego pokoju, który wymagra gruntownego sprzątania...
Zapraszam do komentowania i propsuję mojego zapomnianego formsika :)
Buziaki,
rozmarzona K. :)
"- Dlaczego mam zatem słuchać serca?
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać tego, co myśli o życiu i o świecie."
Paulo Coelho
-.-
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis, szczególnie wstęp :D
OdpowiedzUsuńdokładnie, wpis niesamowity;)
OdpowiedzUsuńdziękuję! :)
OdpowiedzUsuń